Latarnia

Miłość i Świadomość jest w Nas, dlatego możemy uzdrawiać Nasze Życie i Zdrowie…

Lidia Iwanowska

Tu, gdzie wszystko się zaczyna

W 2000 roku  zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Pracowałam wtedy jako fizjoterapeutka. Niektórzy z moich pacjentów byli pacjentami ze stwardnieniem rozsianym. Zauważyłam, że coś było nie tak. Żaden z moich pacjentów nie czuł się lepiej, wręcz przeciwnie. Otrzymywali leki, które przez krótki czas maskowały objawy, jednak wielu z moich pacjentów w bardzo krótkim czasie przechodziło do złego stanu fizycznego, psychicznego i emocjonalnego.

Moje stwardnienie rozsiane postępowało dość szybko. Jeden z czołowych neurologów na Środkowym Zachodzie, specjalizujący się w leczeniu stwardnienia rozsianego, powiedział, że to tylko kwestia czasu, kiedy będę przykuta do wózka inwalidzkiego. Były dni, kiedy nie mogłam wstać i czołgałam się po domu. Zdarzały się jednak też dni, kiedy będąc zdeterminowana, aby nie używać żadnych urządzeń do chodzenia, mogłam wstać i chodzić o własnych siłach, opierając się o meble i tylko czasami upadając. Moje nogi i ręce były unieruchomione z bólu, który czułam od pasa w dół. Ubranie i rutynowe kąpiele były wyjątkowo bolesne, a na skórze czułam pieczenie. Czułam się jak moi pacjenci, z którymi pracowałem jako fizjoterapeutka.

Będąc pedagogiem oraz analizując wszystko, co się wokół mnie działo, wiedziałem, że muszę jak najszybciej zacząć działać, zanim nie będę w stanie nic zrobić o własnych siłach. Dostałam opcję brania sterydów jako „lekarstwa”, ale wiedziałem, że sterydy na mnie nie zadziałają. Zrobiłam badania i przeczytałam publikacje, które doprowadziły do mojego wyzdrowienia w mniej, niż dwa miesiące. Dzięki holistycznemu podejściu moje stwardnienie rozsiane zniknęło bez śladów w moim ciele. Całkowicie wyzdrowiałam.

 
 
Kolejny życiowy sprawdzian

Niedługo potem rozpoczęłam edukacyjną podróż do samodzielnej nauki. Zaskoczona faktem, że moje ciało wyzdrowiało, zdecydowałam się dalej studiować dziedzinę biologii molekularnej i komórkowej, a także pogłębiać swoją wiedzę na temat suplementacji oraz odżywiania. Czułam, że odkryłam coś wartościowego… coś, czym mogłabym się podzielić z innymi.

Moja problemy zdrowotne nie odeszły jednak na długo. Uzbrojona w nową wiedzę ze studiów, znów stanęłam przed bardziej zagrażającymi życiu chorobami. W czasie stwardnienia rozsianego, a nawet wcześniej, miałam problemy z sercem. To było dla mnie bardzo niepokojące. Doświadczałam innego rodzaju bólu, a nawet paraliżującego strachu.

Pamiętam, jak siedziałam na skraju łóżka i czułem miażdżący ból w klatce piersiowej, którego intensywność rosła z każdym oddechem. Było tak, jak ludzie to opisywali – z bólem i odrętwieniem lewej ręki. Migotanie tętnic często nie pozwalało mi zasnąć w nocy. Niekontrolowane bicie serca gwałtownie wstrząsało moim ciałem, a ja myślałam, że to nigdy się nie skończy. Myślałam, że to dla mnie koniec.

W tym momencie byłam na niekończącej się drodze lekarstw. Pomiędzy wizytami u kardiologa brałam alfa-blokery, beta-blokery, blokery kanału wapniowego, zażywając je jedne po drugich bez widocznej ulgi. Postanowiłam przestać brać leki i oraz udział w niekończących się testach, które były na mnie wykonywane. Przerwałam również wizyty u kardiologa. Musiałam poszukać alternatyw, które pozwoliłyby mi wrócić na drogę do wyzdrowienia. Wiedziałam, że muszę zmienić moje codzienne jedzenie na lepsze odżywianie i uspokoić chaotyczne i rozbiegane myśli.  Wkrótce bóle w klatce piersiowej opuściły mnie wraz z migotaniem. Naprawdę czułam się znacznie lepiej.

 
 
Gdy myślałam, że już po wszystkim

Wszystkie poprzednie problemy zdrowotne zniknęły. Stwardnienie rozsiane, wady serca, reumatoidalne zapalenie stawów i tarczyca zostały wyleczone już w czasie mojej pierwszej ciąży. Jednak problemy finansowe i utrata pracy zarówno dla mojego męża, jak i dla mnie, były niczym ciemne chmury nad naszą codziennością. Stres spowodowany tym wszystkim ponownie wpłynął na moje zdrowie. Dwa miesiące po urodzeniu drugiego dziecka zaczęłam nieustannie pluć krwią. Mimo, że nie mieliśmy wtedy ubezpieczenia, jedyne, o czym myślałam, to moi dwaj młodzi chłopcy. Potrzebowali mnie tak samo, jak ja ich.

Strach przed możliwą śmiercią na raka był teraz zawsze obecny w mojej głowie. Kiedy więc moje dwoje maluchów kładło się do drzemki, zaczynałam ponownie szukać informacji. Zanurzyłam się w głąb badań naukowych i ich medycznych odkryć.

Ból brzucha, którego doświadczałam, był taki, jakbym połknęła dużą piłkę golfową. Byłam sparaliżowana przez zmęczenie, a ból wydawał się przemieszczać po całym brzuchu. Udało mi się przejść testy w Europie. Lekarze stwierdzili, że mam sześć krwawiących wrzodów, które stanowiły dwie trzecie mojego żołądka. Zasugerowano operację, aby zatrzymać krwawienie. Moje wrzody żołądka mogły przekształcić się w raka, ale nie były związane z bakteriami H. Pyroli, które są łatwiejsze do zatrzymania.

 
 
Spójność ducha i ciała

Dlaczego moja zdrowa dieta nie zadziałała? W kółko to kwestionowałam. Owrzodzenie było spowodowane ciągłym stresem w moim życiu oraz urazem wewnętrznym spowodowanym stanem zapalnym, którego nigdy nie udało się w pełni wyleczyć. Nie można go w pełni wyleczyć, jeśli umysł i duch nie są zsynchronizowane z ciałem fizycznym. To właśnie wtedy zrozumiałam korelację pomiędzy uczuciem stresu, a lekkim wyciszeniem.

Jest dla mnie oczywiste, że zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, dlatego ciało, umysł i duch są ze sobą połączone i nie funkcjonują oddzielnie, tak jak chcieliby, abyśmy wierzyli. Możemy przyjmować leki zgodnie z zaleceniami, a skutki uboczne mogą być szkodliwe dla innych części naszego ciała. Mówiąc delikatnie, może to być sytuacja nie do wygrania. Dlatego zapuściłam się w świat ciała, umysłu i ducha, czytając i studiując wszystko, co mogłam znaleźć na ten temat. Po raz kolejny udało mi się wyleczyć. Żadna operacja nie była potrzebna.

 
 
Światło, które chcę nieść dalej

W tym samym czasie odkryłam, że moje skórne narośla to czerniak. Moi przyjaciele, to był rak… Rak, którego miałam, był jedną z najbardziej śmiercionośnych form, jakie istnieją. Jeden Amerykanin umiera na tego typu raka co godzinę, ponieważ szybko zabija. Byłam w stanie zatrzymać jego wzrost za pomocą leczniczego odżywiania, organicznej suplementacji,  a także podejścia umysł-ciało (psychofizjologia).

Jestem bardzo szczęśliwa i wdzięczna za to, że żyję. Choroba, którą pokonałam, zmotywowała mnie do mówienia o tym, jak ważne jest podejmowanie świadomych i przemyślanych decyzji dotyczących żywności, którą jemy. Spożywanie odpowiednich pokarmów, odtruwanie organizmu i zwracanie szczególnej uwagi na siłę emocji to najlepsze lekarstwo w zapobieganiu i wycofaniu chorób. Na tle moich dotychczasowych problemów zdrowotnych odkrycie to było niczym jedno pasmo światła prowadzące do drugiego. Od tego czasu zaczęłam z subtelnością i od serca „czuć się inaczej”, co znaczy głębiej w moim sercu i radośniej, gdzie duchowość świata Boga (energia miłości) podaje nam rękę w przenośni i dosłownie.

 
 
Medycyna holistyczna

Przytoczę jeszcze jedną, ostatnią już historię (na tych stronach opisu). Pewnego dnia poszłam do dentysty na rutynową kontrolę. Lekarz zdrapał zewnętrzną powierzchnię moich wypełnień rtęciowych, aby zobaczyć, co jest do zrobienia. W drodze do domu zaczęłam czuć się słabo i bardzo rozbolała mnie głowa. W ciągu dwóch godzin po wizycie wymiotowałam i czułam się słaba.

Kiedy obudziłam się następnego ranka, zdałam sobie sprawę, że nie mogłam w pełni poruszać swoją prawą nogą. Mimo to udało mi się wstać i pójść do pracy. Po wielu badaniach odkryłam, że zatrucie rtęcią spowodowało w moim organizmie śmierć komórek nerwowych, podobnie jak w przypadku stwardnienia rozsianego.  Było to porażenie obwodowego układu nerwowego na około 90%!

Czas mijał, a chodzenie było bolesne i trudniejsze. Moje mięśnie były słabe z nieopisanego bólu. Ale skupienie się na umyśle, ciele i duchu było niezbędne… Właśnie to holistyczne podejście było konieczne do wyleczenia. Dzięki odpowiedniemu odżywianiu i wykorzystaniu moich umiejętności fizjoterapeutycznych w tym czasie przywrócone zostało prawidłowe działanie mięśni. Zatrucie rtęcią opuściło moje ciało dzięki skutecznej metodzie codziennej detoksykacji, którą stosowałam.

 
 
Moja misja i cel

Nauczyłam się i zrozumiałam, że sukces przychodzi wtedy, kiedy wytrwale i z miłością, dzień po dniu, robimy to, co kochamy, tworząc tą wartość, która owocuje wielkim pożytkiem dla wielu ludzi na drodze do lepszego jutra.

Podążając właśnie tą wybraną ścieżką, nauczyłam się i zrozumiałam, że każdy sukces może być osiągnięty, każda choroba może być pokonana, a przyszłość wypełniona uśmiechem, sukcesem i zdrowiem, gdzie wcześniejsze niepowodzenia, choroby i smutek zostają już tylko przemijającą historią.

Moją misją jest teraz poszerzenie Twojej świadomości i udzielenie ci wskazówek oraz wsparcia, abyś był najlepszą wersją samego siebie, na jaką zasługujesz. Nawet jeśli jest tylko jedna osoba na sto, która pragnie zmiany w swoim życiu, jestem tu dla Ciebie. Pamiętaj, „Zaufanie jest najważniejszym elementem życia”. Wybór nadal należy do Ciebie i tylko do Ciebie.

„Kiedy zaczniemy pogłębiać nasze nierozerwalne połączenie ze źródłem Miłości…
Strach, niepewność i trwoga zaniknie”
Z Miłością, Lidia Iwanowska